Śladów hamowania brak – piszą o nas media za granicą

Polski rynek targowy rośnie mimo kryzysu i pozostaje ważnym miejscem handlu dla przedsiębiorstw niemieckich. Polski rynek targowy stawia czoło kryzysowi europejskiemu i recesji. Chociaż gospodarka Polski wzrosła w zeszłym roku już tylko o 1,9%, a Komisja Europejska prognozuje na ten rok jeszcze tylko przyrost w wysokości 1,1%, to ślady hamowania w gospodarce narodowej prawie w ogóle nie dotyczą rynku targowego. Według danych Polskiej Izby Przemysłu Targowego (PIPT) w roku 2012 pojawiło się co prawda mniej wystawców niż w roku poprzednim, ale wzrosła za to wielkość powierzchni i liczba zwiedzających. Tylko w ubiegłym roku 1,14 milionów osób wybrało się na targi w Polsce. Niektóre imprezy targowe odbywały się jednak tylko co dwa lata, więc jeżeli doliczyć te targi, to można nawet mówić o ciągłym wzroście, mówi się w Izbie.
Również dla niemieckich przedsiębiorstw wschodni sąsiad jest ważnym rynkiem zbytu i rynkiem wystawienniczym. Według badań Germany Trade Invest (GTAI), należącego do [niemieckiego] Ministerstwa Gospodarki, poszukiwane są obok maszyn także produkty chemiczne, produkty technologii ochrony środowiska, technologii medycznej, jak również produkty IT i telekomunikacji.
– Polska mocno rozbudowała i zmodernizowała w ostatnich latach swoje ośrodki targowe – mówi Natalja Winges, odpowiedzialna w Komisji Wystaw i Targów Gospodarki Niemieckiej (Auma) za sprawy Europy Wschodniej i Azji. Dotyczy to w szczególności największego oferenta, Targów Poznańskich. Mają one według PIPT 55% udziałów w rynku targowym. Poznań dysponuje już szesnastoma pawilonami, terenem otwartym o powierzchni 35 000 m2 oraz największym i najnowocześniejszym centrum kongresowym w kraju. W roku 2012 odbyło się tam 80 targów, na których swoje produkty prezentowało ponad 11 000 wystawców. Prawie jedna czwarta z nich przybyła z zagranicy. Do tego targi przyciągnęły ponad pół miliona zwiedzających. Centralne położenie zapewnia Polsce przewagę lokalizacyjną – Ze względu na bliskość geograficzną Polska jest bardzo interesująca dla niemieckich przedsiębiorców – ocenia Winges. Liczby przyznają jej rację: tylko na Targach Poznańskich, 230 kilometrów na wschód od Berlina, policzono w ubiegłym roku 566 niemieckich wystawców, głównie na targach budowlanych Budma, targach środowiska Poleko oraz targach maszyn Drema i Machtool.
Na specjalistycznych targach obrabiarek również Markus Lindörfer prezentuje od pięciu lat swoje specjalistyczne maszyny do gratowania. – Około 10% naszych rocznych obrotów robimy w Polsce, nie chciałbym zrezygnować z tego rynku – mówi dyrektor Maschinenfabrik Paul Ernst z Eschelbronn w pobliżu Heidelbergu. Poszukiwane są przede wszystkim maszyny zaokrąglające brzegi wykrojów z blachy, po to, aby lepiej trzymała ochrona antykorozyjna i aby nikt się nie skaleczył. Targi w Polsce są jednak dla niego także giełdami kontaktów. Tutaj można znaleźć przedstawicieli i dystrybutorów, którzy pośredniczą w kontaktach z potencjalnymi klientami polskimi.
– Po pewnym spadku spowodowanym przez kryzys gospodarczy, udział niemieckich wystawców pozostał od roku 2010 niezmienny – mówi prezes PIPT Andrzej Byrt. Przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa wykorzystują targi, aby przetestować rynki w Polsce i Europie Środkowej. Bądź co bądź w Polsce żyje około 40 milionów konsumentów, a jeszcze raz tyle na Białorusi, Ukrainie, Słowacji i w krajach bałtyckich, do których dostęp umożliwiają polskie targi.
– Polska jako miejsce targów rozwija się – mówi Andrzej Giesek, ekspert targowy Niemiecko-Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Warszawie. Nawet, jeśli zaznacza się kryzys europejski: – Niektórzy wystawcy zrezygnowali w ubiegłym roku z targów i chcą zobaczyć, jak sytuacja będzie się rozwijać – mówi. Wielkiego załamania jednak nie widzi. On i jego koledzy odpowiadają rocznie na ok. 50 zapytań ze strony niemieckich firm. Najczęściej chodzi o wybór właściwych polskich targów, a nie zawsze jest to proste. Bo abstrahując od Poznania i Kielc większość targów to imprezy regionalne. Europejski kryzys osłabia entuzjazm wystawców – Na polskich targach jesteśmy reprezentowani już od ponad dziesięciu lat – mówi Karsten Mennerich, szef marketingu Mewa-Recycling z Gechingen w Badenii Wuertembergii. – Dla nas jest to ta sama odległość, czy pojedziemy do Hamburga czy na przykład do Poznania – mówi. Zatrudniające 150 osób przedsiębiorstwo produkuje maszyny, które rozdrabniają śmieci na tak małe kawałki, że mogą być one spalane w elektrowni w celu uzyskiwania energii, albo też takie, które ze starych opon wytwarzają gumową mączkę do produkcji nowych opon, albo też maszyny, które odzyskują ze starych telefonów komórkowych lub telewizorów metale rzadkie jak złoto, miedź i aluminium. – Ludność Polski rośnie, a wraz z nią konsumpcja oraz śmieci – mówi Mennerich. Nie tylko to czyni wschodnioeuropejskiego sąsiada ważnym rynkiem zbytu dla firmy ze Schwarzwaldu. – Nie ma barier językowych, wszyscy mówią albo po niemiecku, albo po angielsku, a mentalność jest także bardzo podobna – wpada w zachwyt. Rolnictwo pozostaje „olbrzymim tematem”, przyrosty na Opolagrze – Meksyk, Brazylia czy Chiny są dla nas o wiele mniej interesujące niż rynki bezpośrednio przed naszymi drzwiami – mówi. Jedyna kropla goryczy: – Polska nie jest łatwym rynkiem dla nowych maszyn, myślenie jakościowe nie jest jeszcze tam tak bardzo ukształtowane.
Również Targi Kielce na południowym wschodzie rozbudowały się i zainwestowały w infrastrukturę, w roku 2010 uroczyście otwarto nowy pawilon wielofunkcyjny, jesienią ma zostać otwarte nowe centrum kongresowe. Drugie pod względem wielkości targi w Polsce, zajmujące ok. jedną czwartą rynku, punktuje terenem otwartym o powierzchni 90 000 m2 przykładowo przy prezentacjach maszyn budowlanych lub rolniczych. I tak obok branżowych targów przetwórstwa tworzyw sztucznych (Plastpol), techniki obronnej (MSPO) i budowy dróg (Autostrada Polska) również targi rolnicze Agrotech należą tu do najważniejszych międzynarodowych miejsc spotkań.
Na targach tych od 1989 roku reprezentowany jest także producent maszyn rolniczych Claas. – Polska jest dla firmy Claas trzecim pod względem wielkości rynkiem w ramach Unii Europejskiej, który wykazuje jeszcze bardo duży potencjał rozwoju – mówi Anne Ehnts, zastępca rzecznika przedsiębiorstwa. Firma z Harsewinkel w Westfalii wystawia się w sumie na trzech targach: obok Agrotechu w Kielcach są to Agro Show i Polagra Premiery w Poznaniu.
– Rolnictwo to w Polsce olbrzymi temat, odnotowujemy ciągle jeszcze przyrosty – mówi Bernd Koch, dyrektor DLG International, firmy – córki Niemieckiego Towarzystwa Rolnictwa (Deutsche Landwirtschaftsgesellschaft), która w Opolu organizuje targi rolnicze Opolagra. Co prawda rolnictwo wnosi tylko niecałe 5% do produktu krajowego brutto, jednak jego zdaniem dla Polski krajobraz wiejski jest ciągle jeszcze charakterystyczny. Opolagra zaczynała dziesięć lat temu jako niewielka impreza z tylko osiemdziesięcioma wystawcami. Dzisiaj jest to 360 wystawców, a na ten rok jej polski dyrektor Ludwik Apolinarski spodziewa się nowego rekordu.
DLG jest jednym z dwóch niemieckich organizatorów targów w Polsce i działa tam od roku 2003. Firma Reutlinger Reeco natomiast jest relatywnie nowa na polskim rynku targowym. Od roku 2011 organizuje ona w Warszawie Renexpo Poland, Targi Energii Odnawialnej i Efektywności Energetycznej. – Polskie ośrodki targowe same są mocnymi organizatorami targów, my jesteśmy tu raczej wyjątkiem – mówi Małgorzata Bartkowski, kierowniczka marketingu polskiej firmy – córki Reeco.
Kłopotów przysparza jednak przede wszystkim organizatorom i wystawcom brakująca infrastruktura. Logistycznie Polska należy poprzez swoje położenie w centrum Europy do „wyśmienitych kąsków”. Stąd można bezproblemowo zaopatrywać prawie wszystkie rynki. Inwestycje w infrastrukturę mają przyciągać wystawców Jednak sieć dróg i autostrad wykazuje ciągle jeszcze luki, skarżą się przedsiębiorcy. Dziewięć lat po przystąpieniu do Unii Europejskiej Polska, prawie tak duża jak Niemcy, ma tylko ok. 1 500 kilometrów autostrad, w Niemczech jest ich ok. 13 000 – prawie dziesięć razy więcej. Ale także na tym obszarze Polska wg GTAI chce się rozwijać: 4,3 mld euro mają być przeznaczone w tym roku na budowę dróg, aby na przykład dokończyć fragmenty autostrady A4 między Krakowem a granicą ukraińską. Również kolej w Polsce ma się zmobilizować: Do roku 2015 rząd chce przeznaczyć ok. 7,2 mld euro na rozbudowę zrujnowanej sieci szynowej, dalsze 70 mld euro mają popłynąć do roku 2020 ze środków unijnych. Źródło: artykuł ukazał się w magazynie branżowym m+a Report, Issue 4/2013; Tłumaczenie: Jerzy Kaczmarek.